SŁOŃCE WSCHODZI DLA KAŻDEGO…

Od kilku dni staram się poukładać wszystkie skłębione myśli, mieszane uczucia i sprzeczne informacje, jakie do mnie docierają z każdej strony.

Jak wyjaśnić ogrom cierpienia, które przeżywa teraz miliony osób?…
Czy można to zrozumieć bez wchodzenia w teorie spiskowe?…
Czy jest jakiekolwiek wytłumaczenie historii powodzian na poziomie społecznym, nie tylko na poziomie jednostek?…

Chcę się podzielić z Wami garścią refleksji, które być może komuś pomogą w obecnej sytuacji, choć robię to nie bez obaw, że będę wzięta za… nie-siebie…
Daję tu jednak intencję serca, że ten tekst dotrze do osób świadomych i ludzi dobrego serca, którzy być może zechcą z tego w przyszłości skorzystać, by nieść pomoc innym.

Praca w myśl Biologii Totalnej (BT) z osobą poszkodowaną czy to w wyniku wypadku czy większej katastrofy lub klęski, ma podobny schemat i opiera się zawsze o wnikliwe rozpatrzenie przeszłości danej osoby pod kątem charakterystyki sytuacji, która przyniosła szkodę.

Podstawowym założeniem BT jest bowiem uznanie nieprzypadkowości.
Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu i ma swoją wcześniejszą przyczynę, choć mogła być ona do tej pory niewidoczna (i najczęściej tak jest).
Odnalezienie tego pierwszego zapisu, od którego popłynęła informacja przyciągająca dramatyczne zdarzenie, może pozwolić skasować to, co wbiło się potem w pole rodowe jako program.

Jeśli więc – trywializując i mocno upraszczając – ktoś doświadczył właśnie pożaru, szukamy wcześniejszych przekazów o pożarze w jego osobistej przeszłości oraz w drzewie genealogicznym.
Jeśli ktoś był uczestnikiem lub sprawcą wypadku samochodowego, patrzymy na historie związane z pojazdami: auta, wozy konne itp.
Jeśli po raz kolejny w życiu został opuszczony, zdradzony, okradziony lub w inny sposób skrzywdzony (ważne: w jaki?), staramy się odnaleźć to pierwsze źródło powodu, dla którego pojawia się dane uczucie po raz kolejny.

Bazując na podobnym schemacie, który jest bardzo skuteczny w odkrywaniu zakrytego, można się pokusić o stawianie pytań również poszkodowanym w obecnej powodzi.

Przykładowo:
1) Czy miałeś już wcześniejsze doświadczenia z zalaniem twojego mienia? Duże/ Małe? Kiedy?
2) Czy miałeś jakieś dramatyczne sytuacje związane z wodą w swoim życiu: podtopienia, zagrożenie utonięciem, wypadek za burtę, upadek do wody itp.?
3) Czy wiesz coś o swoich okolicznościach narodzin pod kątem wody: zachłyśnięcie wodami płodowymi przy narodzinach, wcześniejsze odejście wód płodowych u matki, wielowodzie ciążowe, zatrzymywanie wody w ciąży itp.?
4) Czy były jakieś powodzie, które przeżyli twoi przodkowie? Ile razy? Kiedy?
5) Jakie były skutki powodzi, zalanych terenów u twoich przodków?
6) Kto w wyniku powodzi musiał uciekać ze swojego domu? Czy go potem odzyskał? Czy już nigdy?
7) Kto utracił majątek w wyniku powodzi czy zalania?
😎 Kto musiał zmienić kraj i miejsce zamieszkania w wyniku powodzi?
9) Kto z przodków nie uciekł przed powodzią i został pilnować mienia? Jaką cenę za to zapłacił?

Takie i podobne pytania można mnożyć, a książka „Nie zaczęło się od Ciebie”* Marka Wolynn’a pomaga nam w zrozumieniu tego tematu już samym swoim tytułem…

I o ile na poziomie rozmowy z pojedynczą osobą taki wywiad ma głęboki sens i raczej nikt tego sensu tu nie zakwestionuje, o tyle pojawiają się spontaniczne pytania:
Tyle osób w tym samym czasie?
Że niby każdy powodzianin lub jego przodkowie mieli problem z wodą i akurat tak się wszyscy ze sobą tu zebrali?…

A prawda jest nawet o wiele szersza niż to.

Bo oprócz pamięci komórkowej, którą ma każdy z nas, pamięci rodowej niesionej po przodkach, jest jeszcze pamięć narodowa, pamięć ziemi i terenów oraz pamięć zbiorowa.
I to ona tłumaczy nam teraz najwięcej.
To w niej były zapisy, które pozwoliły na taką kolektywną sytuację.

Raz, że tereny dotknięte dzisiejszą powodzią miały już pamięć poprzednich zalań lub zagrożenia powodziowego. I ta pamięć nie została uprzątnięta…

A dwa (i chyba to teraz nawet ważniejsze niż tamto, a mianowicie) wspomnienia ludności napływowej, która wcześniej zasiedliła te tereny.

Jak pokazują mapy, tereny obecnej powodzi to tereny, na których osiedliło się dawniej (po II wojnie światowej) nadproporcjonalnie więcej imigrantów z terenów dzisiejszej Ukrainy (Lwów, Wołyń itd.) niż na jakichkolwiek innych w Polsce w tamtych czasach. Fale ludzi, uciekających przed rzezią, zagrożeniem, unicestwieniem były wtedy ogromne. Mnóstwo osób straciło rodziny, dobytki, zwierzęta… Stracili nadzieje, wizje swoich przyszłości, kierunek w życiu…

Czy pamięć kolektywna została z tych wspomnień oczyszczona?
Czy żal za utratą majątków zniknął już całkiem?
Czy wszystkie emocje zostały poodpinane do końca?

Wiemy, że nie.
Wiemy, że na to potrzeba czasu.

Nawet same słowa, którymi o tym opowiadamy: 'ludność napływowa’, 'fale imigrantów’, nie są bez znaczenia – mówią o zjawisku tak wiele!
Niestety wszystko to nadal drga w pamięci pola morficznego i być może niestety stało się to jedną z przyczyn, dla których obecne tereny popowodziowe zostały właśnie zalane…
Takie spojrzenie na obecną sytuację da nam Biologia Totalna, a właściwie może należałoby powiedzieć mądrość życiowa.

Czy jednak sama świadomość owej przyczynowości będzie wystarczająca do uwolnienia własnych programów i emocji w godzinie klęski żywiołowej?
Dla wielu pewnie nie.
Jest jednak pewna mądrość, która podpowiada, że jeśli nie można już zrobić nic więcej na poziomie fizycznym, to zawsze można skierować swoją uwagę na poziom duchowy.
Kiedyś mówiono: jak trwoga, to do Boga.

A z poziomu duchowego każdy sam szuka dla siebie odpowiedzi.

Dziś wspieram swoją intencją każdą istotę, która szuka swoich odpowiedzi.
Życzę każdemu, kto docieka, by je znalazł ku pokrzepieniu serca i uspokojeniu umysłu.
Wiem, że czasem to tylko tyle, ale i aż tyle, co można zrobić.

W pamiętną niedzielę, kiedy jedna z największych fal powodziowych zalewała właśnie jedno z pięknych polskich miasteczek, rozmawiałam z kobietą, która przebywała w swoim mieszkaniu na strychu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń – cała w strachu.
Spytałam, czego się boi i odpowiedziała, że zmiany.
Że czuje się utknięta.
Że nie wie, co będzie.
Że ten niepokój jest wykańczający.
Że to wycie syren nie do zniesienia.
A jeszcze wokół leje deszcz…

Spytałam Ją wtedy o okoliczności porodu.
Tak, wiem: dla niektórych to pytanie brzmi może bezzasadnie w obliczu tak wielkiej katastrofy, ale spójrzmy na efekt!
Otóż okazało się, że matka tej kobiety w chwili porodu jeździła karetką od szpitala do szpitala w poszukiwaniu miejsca dla rodzącej, ale wyż demograficzny sprawił, że nie było to łatwe zadanie, nigdzie nie było miejsca…
Wcześniej odeszły już wody (sic!) płodowe,
nad głową wycie sygnału z karetki,
nerwowa sytuacja, która udzieliła się rodzącej się właśnie nowej istocie.
Zmiana, która nie była miła,
i nie wiadomo, co niosła ze sobą…
Siała niepokój…
Utknięcie.

Ujrzenie podobieństwa tych obu zdarzeń w chwili powodzi, a wraz z nim uświadomienie sobie tamtych emocji, było dla tej kobiety niezwykle uspakajające.
Nie rozwiązało obecnej sytuacji, ale pozwoliło na coś naprawdę wielkiego;
pozwoliło na zmianę oglądu rzeczywistości i pewne uwalniające spostrzeżenie:
wtedy przeżyłam i teraz też nic mi nie zagraża.

Zmiana optyki jest czasem wszystkim, co możemy w danej chwili zrobić.
I jest ona bezcenna w sytuacjach utknięcia.
Oddech może wrócić do normy,
odzyskujemy trzeźwe spojrzenie i przytomność umysłu.

Być może myślisz teraz o kimś szczególnym, z kim możesz porozmawiać i ten tekst stanie się dla Ciebie pomocny: skorzystaj ❤️

Być może jest ktoś, o kim wiesz, ale nie możesz z nim o tym w ten sposób pogadać:
pamiętaj wtedy, że sama Twoja świadomość wystarczy, by pewną porcję bólu uwolnić za kogoś…

Być może znasz jakąś metodę lub sposób na to, by wesprzeć intencję oczyszczania miejsc z pamięci zbiorowej i zechcesz to właśnie zrobić.

Wspieram każdą z tych intencji i włączam się sercem we wszelkie działania, które prowadzą do wzrostu naszej kolektywnej Świadomości oraz uwalnianiu wszelkich narodowych traum czy tragicznych wspomnień.

Słońce wschodzi dla każdego.
Wiem, że wzejdzie też dla Powodzian ❤️

Z Miłością i Światłem ❤️

Magda Wdowiak