CZY BĘDZIE KIEDYŚ TAKI MOMENT, ŻE UDA NAM SIĘ UWOLNIĆ WSZYSTKO DO KOŃCA?

Czy będzie kiedyś taki moment, że uda nam się uwolnić wszystko do końca?
Wszystkie programy?
Wszystkie konflikty?
Wszystkie emocje?…

To częste pytanie, z którym się spotykam w swojej pracy.

Odpowiedź brzmi:
Teoretycznie tak, jednak praktycznie bardzo mało prawdopodobne…

I z tej perspektywy patrząc, lepiej na to nie czekać.
Lepiej zająć się sytuacją bieżącą, sprawami, które przywołują naszą uwagę w tu i w teraz, emocjami, które przerastają w danej chwili…

Wytłumaczenie tego z poziomu biologii jest bardzo proste
i płynie z wiedzy o zależnościach między neuronami a pozostałymi komórkami w naszym ciele.

Jeśli bowiem wiemy, że za każdą naszą chorobą w organizmie
lub też za każdym zjawiskiem w naszym życiu (zaburzenia psychiczne, dysfunkcje w relacjach międzyludzkich, tendencje do wypadkowości i in.)
stoją konkretne ośrodki w naszym mózgu, które tymi procesami sterują

oraz

jeśli wiemy, że każda nasza choroba, mówiąc najogólniej,
przebiega wg tzw. dwufazowości,
a więc jest absolutną koniecznością następstwo fazy naprawczej po fazie aktywnej choroby

to

jest dla nas oczywistym,
że suma faz zdrowienia, będzie równa sumie konfliktów w naszym życiu.

Teraz,
jeśli wiemy, że przebieg fazy naprawczej może być i często bywa dość obciążający dla tkanek,
a zwłaszcza dla neuronów w mózgu, które również muszą wtedy przejść przez proces regeneracji równolegle z tkankami,

że często wiąże się to z obecnością stanów zapalnych w organach lub w komórkach,
z zatruciem płynów i narządów różnymi toksynami, powstałymi w wyniku zmiany metabolizmu i innych procesów biochemicznych, jakie toczą się w fazie naprawczej,

że może temu towarzyszyć gorączka, ospałość, zaburzenia snu, jedzenia, nastroju i in.,

to

nietrudno sobie wyobrazić, jak wyglądałoby złożenie kilku faz naprawczych u jednej osoby w tym samym czasie…

A że człowiek jest istotą dość złożoną
i niesie w swoim polu wiele zapisów o programach czy konfliktach
nie tylko ze swojego życia, ale jeszcze i z rodu
(o karmie i konfliktach z poprzednich wcieleń nawet tu nie wspominając,
choć można by…),

to

wziąwszy to wszystko pod uwagę,
nasuwa się pytanie do pytania wyjściowego:

ile to jest to WSZYSTKO, co pozostaje do uwolnienia

oraz drugie:

przez ile faz naprawczych musiałby mózg automatyczny
przeprowadzić człowieka jednocześnie,
aby ostatecznie uwolnić TO WSZYSTKO,

a także:

czy bylibyśmy w stanie to udźwignąć i… przeżyć?

Biorąc pod uwagę, że potrafimy odziedziczyć po przodkach niezliczoną ilość emocji i wspomnień, często liczoną w dziesiątkach a nawet i w setkach (to są dane z metod, którymi się tym zajmują typu kod emocji, odpinanie emocji, hidden mind i itp.),

jak również i to,

że nikt nie jest w stanie nam zagwaranatować, że
po uwolnieniu wszystkich programów do 3-go pokolenia wstecz
(czy to w ogóle możliwe?)
nie pojawią się kolejne programy czekające na odkodowanie
przez przodków z 4-go czy 5-go pokolenia
(kto wie, ilu ich tam było?…),

jest lepiej nie czekać na moment,
w którym uda nam się uwolnić TO WSZYSTKO.

Za to,
jest dobrze zająć się sobą i tym, co nas woła do siebie
w danej chwili.
W danym okresie w życiu.

I uwalniać po kolei, to, co się wysuwa na czoło,
jakby mózg automatyczny przemawiał:
na to już jesteś gotowa/y.
To Cię nie pokona.
To przeżyjesz…

Mamy powszechnie dość silną tendencję
do odwracania naszej uwagi od siebie na wszystkie możliwe sposoby,
byle tylko nie dotknąć bólu,
tego, co aktualnie na wierzchu,
tego, co ważne i pilne…

Zajmowanie się tym, czy uda nam się kiedyś UWOLNIĆ TO WSZYSTKO,
jest jednym z takich sposobów
na niezajęcie się tym, co właśnie do siebie przywołuje…

Czy wiesz, co to jest?
Co czeka na Twoją uwagę?
Czym dobrze jest się zająć i co zaopiekować w tu i teraz?

Spojrzysz na to z uwagą?
Zajmiesz się tym?
Ukochasz?…

Z Miłością i Światłem ❤️

Magda Wdowiak