Twój koszyk jest obecnie pusty!
WYPOCZYWAJ ZANIM SIĘ ZMĘCZYSZ! O ROLI RELAKSU DLA MÓZGU CZŁOWIEKA.
Wyobraź sobie: „Nadchodzi późny, spokojny wieczór. Jesteś zrelaksowany i wyciszony. Z pozytywnym bilansem całego dnia, radością w sercu i uśmiechem na twarzy szykujesz się na nocny odpoczynek…”
Jak często, Drogi Czytelniku, udaje Ci się to osiągnąć? Dlaczego z reguły odpowiedź brzmi: „Oj, nieczęsto…”? I co na to nasz mózg?
W krajach wysokorozwiniętych coraz bardziej powszechne staje się wśród ludzi zjawisko długofalowego zmęczenia, wręcz skrajnego wycieńczenia organizmu. Zamiast wypoczęci wieczorną chwilą relaksu oddać się w objęcia Morfeusza, padamy raczej z nóg niż kładziemy się do łóżka, a natłok galopujących myśli i problemów często nie pozwala nam zasnąć. Pamiętam, jak kiedyś wieczorem pożaliłam się mężowi: „Wiesz, jestem tak wykończona, że nie mam siły się położyć.” A on mi na to odpowiedział: „To się przewróć!” I była w tym żarcie nutka mądrości: czy nie zapędziliśmy się za daleko? Czy pamiętamy jeszcze w życiu o tym, żeby to, co najważniejsze, było najważniejsze?
Żeby nasz organizm mógł prawidłowo funkcjonować potrzebne jest zachowanie równowagi.
We wszystkim. W zbilansowanej diecie, w stosunku czasu pracy do czasu odpoczynku, w ilości uwagi dla siebie i dla innych… Jeśli ta równowaga zostanie zachwiana, nasz umysł i ciało zmęczy się niewspółmiernie szybko. Niestety jednak często jest tak, że nadużywamy jego fizycznych możliwości i szafujemy własną energią, wydatkując ją nieostrożnie. Tracimy jej zbyt dużo w stosunku do tego, co robimy, w efekcie czego prędko odczuwamy zmęczenie. Jeśli nie uświadomimy sobie tego od razu, gubimy szansę na szybką regenerację, a stres i napięcia kumulują się w naszym ciele na długo. Wydarzenia jednego dnia nosimy w pamięci przez następnych kilka, czasem tygodni, miesięcy, nawet i lat! Spychając w głąb siebie często nie chcemy się przyznać do tego, co nas trapi, gnębi czy boli. Póki starcza nam sił, udajemy, że jest wszystko w porządku. Niekiedy przenosimy to do poziomu przekonań typu: ”W życiu nie ma lekko!” albo „Już tak musi być!” i idziemy dalej. Ale jak długo? Nasza odporność psychiczna w dużym stopniu zależy także przecież od równowagi całego organizmu: jeśli narażona na permanentne przeciążenia, będzie słabnąć z każdym kolejnym bodźcem. A im ona mniejsza, tym bardziej podatni stajemy się kolejne sygnały ze środowiska zarówno zewnętrznego jak i te pochodzące z naszego wnętrza. Paradoksalnie często sami potrafimy dołożyć sobie więcej zmartwień czy trosk niż otrzymujemy „od życia”! Martwimy się na zapas, za innych, na własne życzenie pozbawiając się radości i życiodajnej siły wewnętrznej. Im bardziej zmartwieni jesteśmy, tym trudniej efektywnie wypocząć. A im mniej wypoczywamy, tym bardziej podatni jesteśmy na wszelkie napięcia. I tak się zacieśnia bezlitosna spirala błędnego koła psychicznej katuszy. Dlatego warto przypomnieć dewizę Winstona Churchilla:
„Wypoczywaj zanim się zmęczysz!”.
Nie dopuszczaj do sytuacji, by musieć się „przewrócić na łóżko”, żeby wypocząć. Zadbaj zawczasu o relaks psychiczny i fizyczny, najlepiej, jeśli uda Ci się, Drogi Czytelniku, stworzyć z tego nawyk. Bo ludzki mózg jest najlepiej kalkulującym bilans energetyczny komputerem na świecie. I doskonale wie, że działając nawykowo zużywa najmniejsza porcje energii na wykonanie zadania, jak to możliwe. Żeby utrwalić nowy nawyk musimy zwiększyć wydatek energetyczny, dlatego nie zawsze jest to proste, jednak w planie długoterminowym zawsze opłacalne. Dla osób, które nauczyły się szybko regenerować w ciągu dnia nie jest to tajemnicą. Dla nich krótka drzemka, medytacja czy kilka ćwiczeń jogi są bardzo ważną częścią życia. Nieodłączną, jeśli chce się zachować homeostazę organizmu i bronić przed stresem. A stres jest największym wrogiem, zarówno dla spokojnej pracy ludzkiego mózgu jak i dla jego odpoczynku. Skutecznie hamuje procesy myślowe, obniża wydajność umysłową, rujnuje mechanizmy działania naszej pamięci, nie pozwala efektywnie wypocząć nawet podczas snu. W skali mikro powoduje rozchwianie metabolizmu komórek nerwowych, zaburza przepływ jonowy, produkcję hormonów i neuroprzekaźników oraz ich przesył na odpowiednim poziomie. Niszczy harmonię i stabilność całego organu. W skali makro wyraża się poprzez różne dolegliwości i poważniejsze choroby ze strony centralnego i obwodowego układu nerwowego, a w konsekwencji również i innych układów: krążenia, pokarmowego czy wydalniczego.
To nie praca nas męczy najbardziej. Męczy nas stres. Często bardziej nas dotyka zmęczenie psychiczne niż to fizyczne. Paradoksalnie człowiek mocno zmęczony fizycznie może czuć się bardzo wypoczęty psychicznie. Dlaczego tak się dzieje? Ludzie, którzy lubią to, co robią, nie czują, żeby pracowali.
„Nie przepracowałem ani jednego dnia w swoim życiu Wszystko, co robiłem, to była przyjemność” — powiedział dziennikarzowi podczas jednego z wywiadów Thomas Edison. W świecie naukowców znany z tego, że przeprowadził ponad 11 tysięcy doświadczeń zanim ujrzeliśmy światło żarówki. Rzadko spotyka się ludzi tak gorliwych jak ten Wynalazca. Czy był on zmęczony swoją praca? Chyba nie, skoro na prośbę troskliwej żony, by chociaż na jeden dzień wyjechał i spędził czas „tam, gdzie lubi”, on – zgodziwszy się – rano pojechał… do laboratorium!
Ale czy we współczesnym świecie można jeszcze w ogóle żyć bezstresowo? Czy można dziś spokojnie funkcjonować w czasach olbrzymiej konkurencji, kryzysu i zawrotnego wprost tempa życia?
Czy można dać swojej głowie odrobinę wytchnienia od napięć i problemów?
Można. Wszystko zależy od nas samych. A klucza należy szukać we własnym wnętrzu….
Są trzy podstawowe aspekty radzenia sobie ze stresem, pisze Marek Szurawski w swoim poradniku „Pamięć – trening mistrzowski”.
– radzenie sobie ze stresem obecnym
– stała praca nad tym, by stres nas nie dopadł
– nabywanie długofalowej odporności na czynniki stresogenne
Jak wszędzie: profilaktyka jest bezcenna i najtańsza zarazem. Jeśli umiemy zapobiegać sytuacjom stresującym, to tym samym dbamy o dobrą kondycje naszej psychiki. A co wtedy, gdy nas stres dopadnie z zaskoczenia? I jak sobie radzić ze zwykłym zmęczeniem psychicznym, które ma prawo pojawić się zawsze po ciężkim dniu, nawet ulubionej, pracy?
Nabrać odpowiedniego dystansu.
To tak jak ze strażakiem na służbie: gdy wejdzie z gaśnicą w sam środek pożaru, nic nie wskóra a i sam narazi się na poparzenia. Jeśli odejdzie zbyt daleko – piana z gaśnicy nawet nie doleci do ognia. Musi zachować odpowiednia odległość do sprawy, dopiero wtedy będzie skuteczny. Podobnie i z nami: jeśli pozwolimy sobie na zbyt duże zaangażowanie w problemy, tylko spalimy się w ogniu emocji… Nie bez racji uczono nas w dzieciństwie, by policzyć do dziesięciu zanim się podejmie decyzję. Ten czas jest nieoceniony dla naszej psychiki, która dostaje jakby wieczność na regenerację umysłu i może spowolnić tempo wyrzucanych myśli. Jeśli do tego dojdzie umiejętność odprężenia ciała – oto klucz do sukcesu! Istnieje ogromny wybór sposobów czy technik radzenia sobie ze stresem psychicznym i fizycznym, a przepływ informacji w dzisiejszym stechnicyzowanym świecie udostępnia nam możliwość poznawania coraz to nowych metod z krajów bliskich i dalekich. Każdy z nas może znaleźć coś dla siebie ot choćby:
– Fitoterapia (ziołolecznictwo, preparaty regenerujące np. Alveo)
– Muzykoterapia (leczenie dźwiękiem)
– Aromaterapia (leczenie zapachami)
– Chronoterapia (leczenie kolorami)
– Litoterapia (leczenie kamieniami)
– Magnetoterapia (leczenie magnesami)
– Mikrokinezyterapia (terapia usuwania pamięci komórkowej)
– Terapia kwiatowa dr Bacha
– Terapia czaszkowo-krzyżowa
– Masaże
– Akupunktura
– Akupresura
– Techniki medytacyjne
– Techniki relaksacyjne
– Techniki pełnego oddychania np. pranajama
– Ruch i ćwiczenia fizyczne np.: joga, tai-chi, chi-kung i in.
Jednak żadna z technik relaksacyjnych nie będzie skuteczna, jeśli nie będzie jej towarzyszyć wysoka samoświadomość. Czy kontroluję swoje życie? Czy mam wybór pracować w niedzielę, czy nie? Kto o tym decyduje? Czy korzystam w pełni z przysługującego mi urlopu czy rozbijam go na drobne kawałki i w ten sposób odbieram sobie szansę na prawdziwy wypoczynek? Naukowcy zbadali tą kwestię doświadczalnie i udowodnili, że po roku regularnej pracy dopiero trzytygodniowy urlop pozwala naszemu ciału i duszy na całkowitą regenerację. Przez pierwszy tydzień nasze ciało przystosowuje się do nowych warunków, często nowego miejsca wypoczynku, ale i tez do nowej sytuacji: oto wstaję rano i nic nie muszę, co wybiorę? W ostatnim tygodniu umysł człowieka na urlopie zaczyna stopniowo myśleć o powrocie do pracy i planować z wyprzedzeniem, co się będzie działo po przyjeździe. Jeśli urlop trwa dwa tygodnie, na głęboki relaks i spokój wewnętrzny nie zostaje nawet jeden dzień…
W XIX-wiecznej Francji, w ramach projektu zaprowadzenia poważnych oszczędności ekonomicznych w kraju, przeprowadzono w kopalniach pewien eksperyment: zarządzono 10-dniowy tydzień pracy. Dopiero 10-ty dzień tygodnia miał być dniem odpoczynku. Doświadczenie nie trwało długo: pierwsze padły konie…
Jest coś nieugiętego i nieujarzmionego w porządku natury, a my jako Ziemianie jesteśmy temu odwiecznie poddani. Jest czas na plon i czas na żniwo. Czas na prace i czas na regenerację po pracy. Warto o tym pamiętać. I wykorzystać umiejętność dystansowania się do problemów dnia codziennego, co z korzyścią odbije się na naszym zdrowiu zarówno cielesnym jak i umysłowym. Jak powiedział prof. dr hab. Jerzy Macewicz: „Gdyby ludzie mogli widzieć kosmos za dnia, żyliby zupełnie inaczej”…