OBIECANKI CACANKI, A GŁUPIEMU RADOŚĆ

W ostatnim wpisie poruszyłam bardzo ważną kwestię – kwestię niedotrzymanych nam obietnic, które złowrogo trzymają nas jak teatralne marionetki na uwięzi innych osób. Jeśli ktokolwiek z Was przechowuje jeszcze w pamięci słowa nigdy nie spełnione i czuje, że go to rani, niech koniecznie zajrzy do tego posta: znajdzie tam wiele cennych pytań do pracy własnej i inspirację do tego, by podjąć decyzję o uwolnieniu się z takich cudzych uwarunkowań.
Kontynuując tamten temat chciałabym podjąć w tym wpisie jeszcze jeden jego istotny aspekt, a mianowicie sprawę obietnic niedotrzymanych przez nas samych wobec drugiego człowieka.
Sprawa tak samo kluczowa dla ludzkiego zdrowia, jak poprzednia.
WSZAK – JAK DOBRZE O TYM WIEMY – MÓZG CZŁOWIEKA NIE ROZRÓŻNIA STRON KONFLIKTU: KONFLIKT, TO KONFLIKT.
Mówiłam o tym kilka razy, nazywając czasem konflikty „konfliktami w modułach”, pamiętacie?
W matematyce moduł z x czy z -x ma tą samą wartość.
Czy ktoś ma urazę do Ciebie, czy Ty do kogoś, to nadal jest to konflikt urazy i kochany nasz pęcherzyk żółciowy będzie musiał go znosić… 😉
Poczucie niesprawiedliwości wymierzone bezpośrednio w nas lub takie, którego jesteśmy 'tylko’ świadkami, to nadal poczucie niesprawiedliwości (oj biedna tarczyca…).
Konflikt to konflikt i tyle.
Dlatego nie ma większego znaczenia, czy obciąża nas jakaś obietnica dana nam w przeszłości, czy dana w przeszłości przez nas…
Jeśli niedotrzymana – wiąże nas z drugim człowiekiem na amen.
Łatwiej jest zobaczyć źdźbło w oku bliźniego niż belkę we własnym…
Jednak, kto chce pracować nad sobą totalnie uczciwie i wieźć zdrowe życie fizyczne czy psychiczne, warto by zrobił sobie mały rachunek sumienia i sprawdził, czy gdzieś kiedyś w historii nie zdarzyło mu się rzucić słowa na wiatr?..
Taka weryfikacja swojej postawy i zachowań w życiu wymaga ogromnej odwagi, szczerości i gotowości do zmierzenia się z Prawdą.
Czy jesteś na to gotowa/y?
Oszukiwanie siebie tu nic nie da.
Jeśli już teraz przeczuwasz, że chyba coś tam było i chce się to teraz pokazać w pełnej okazałości, ale Ty odsuniesz tą niemiłą myśl od siebie – ona wróci.
Nie bez powodu czytasz teraz ten tekst.
Nie przez przypadek jesteś tu teraz z nami.
Ot, małe kazanie przy niedzieli… dla zdrowotności Twojego umysłu i ducha ❤
Sprawdź, proszę, czy jest w Twoim życiu jakaś niezałatwiona sprawa?
Co obiecałaś/eś i wciąż czeka na realizację?
Co odwlekasz na później swojemu dziecku, a ono robi kocie oczy i czeka na Ciebie i czeka…?
Komu dałaś/eś nadzieję i na co?
To pierwszy krok do pracy własnej: stworzyć sobie taką listę w głowie.
Drugi jest taki, by punkt po punkcie odpowiedzieć sobie na pytania:
Czy jeszcze mogę dotrzymać to słowo?
Czy ta osoba, której coś przyrzekłam/em, żyje?
Czy spełnienie tamtej nadziei jest jeszcze możliwe?
Jeśli odpowiedzi brzmią: TAK, to wtedy spytaj siebie:
Czy się na to zdecyduję?
Czy decyduję się to nadrobić po czasie?
Kiedy to zrobię?
Jak?
I wtedy zrób to jak najszybciej.
Niech nie wisi, nie obciąża.
Zobaczysz, jak od razu poczujesz się lżej!
Zachęcam ❤
Nie wiesz, jak zacząć?
Boisz się, co będzie?…
Otóż wzięcie odpowiedzialności za siebie i za swoje słowa – a przecież o tym tu mowa – polega na tym, by przede wszystkim stanąć przed sobą w odwadze i z pełną świadomością zdać sobie sprawę z tego, że przyjdzie nam ponieść konsekwencje swojego czynu. Te konsekwencje ponosimy tak czy inaczej, jednak gdy weźmie się sprawy w swoje ręce, ciało przestaje to robić za nas bezwiednie, a my mamy szansę wyzdrowieć. Wzięcie odpowiedzialności więc w tym przypadku oznacza zgodę na poniesienie konsekwencji tego, że pewne kwestie zostaną teraz ujawnione.
Bo być może przyjdzie nam podejść do kogoś i przeprosić.
Bo być może przyjdzie nam podejść do kogoś i się przypomnieć ze swoimi słowami, jednocześnie mówiąc, że nie mogą być już dotrzymane.
Bo być może przyjdzie nam zmierzyć się z czyjąś złością, pretensją, niezadowoleniem czy żalem.
Czy jesteś na to otwarta/y?
Stanięcie w Prawdzie – Bóg wie z jakich powodów (!) – tu na Ziemi nigdy nie bywa łatwe, ani przed sobą ani przed innymi. Przed innymi zaś bardziej niełatwe 😉
Bo w pierwszym odruchu boimy się czyjejś kary lub po prostu przewagi, jaką WYDAJE NAM SIĘ, ŻE KOMUŚ DAJEMY STAJĄC PRZED NIM W PRAWDZIE.
Tymczasem doświadczenie nam pokazuje, że kiedy stajemy przed kimś nadzy, ze słowami przeprosin na ustach, to raczej nigdy nie spotkamy się z agresją po drugiej stronie (chyba że ma się do czynienia z psychopatą, ale to osobny wątek…). Tak to już jest w przyrodzie, że kiedy zwierzę odkrywa swój brzuszek i pokazuje absolutną bezbronność, drugie odpuszcza i odchodzi.
Koniec walki.
Energia sama się wyrównuje.
Co nam nie pozwala więc tego zrobić?
Duma.
Przebiegły stan ego, który potrafi utrzymywać nas w iluzji prawdy i każe tłumaczyć się ze swojej słabości.
„No nie zrobiłem, jak obiecałem, ale to dlatego że…”
Nieważne dlaczego.
Ważne, że nie zrobiłaś/eś.
I też nie chodzi o to, by Cię teraz za to piętnować.
Ale o to, by to zobaczyć w pełnej, miłującej akceptacji i neutralności.
Ot, taki fakt.
Niezrobione.
I co teraz?
Nie namawiam do samobiczowania.
Nie krzyczę teraz głośno z ambony, by bić w piersi mea culpa.
Ja tylko zachęcam do tego, by wychodzić z wszelkich manipulacji, jakich się dopuszczamy jako ludzkość: zrobiłam/em źle – mogę to naprawić.
Czemu tego nie zrobić?
Jeśli zaś sprawa już przebrzmiała i jest nierealne, by dotrzymać danego komuś dawno słowa, zmienił się układ w przestrzeni albo zaistniały takie okoliczności, że po prostu nie da się tego zrobić (choćby dlatego, że ktoś może już nie żyć…) lub byłoby to po prostu bez sensu (nie zabierzesz dorosłego dziecka do lunaparku…), to wtedy należy załatwić rzecz inaczej.
I już słyszę: ale jak?
Zacząć od zrozumienia a potem wybaczenia sobie pobudek takiej postawy.
Pokorny rachunek sumienia pozwoli Ci na ujrzenie w Świetle Prawdy wszystkiego, co spowodowało taką a nie inną sytuację – czy będziesz otwarta/y, by to ujrzeć bezkrytycznie ale i w szczerości?
Kiedy uda Ci się osiągnąć ten stan i poczujesz, że możesz zwolnić samą czy samego siebie z kontynuacji tej smutnej historii, znajdź sposób by jakoś zadośćuczynić w tej sprawie.
Zrób tak i raz na zawsze uznaj przeszłość za rozdział zamknięty.
To ogromnie uwalniające z napięć działanie.
I w zasadzie jedyne, co możemy zrobić.
Żal, że wielu tego nie robi i ciągnie wagony z historiami do końca życia…
I ostatnie w tym zakresie, co chciałabym dodać, bo padło niebłahe pytanie:
a co, jeśli ja ciągle obiecuję i nie dotrzymuję słowa?
Odpowiem pytaniem na pytanie:
czy decydujesz się tak robić?
Czy to Twój świadomy wybór?
Co musiałoby się stać, byś wziął odpowiedzialność za siebie?
Kto w Twoim rodzie bawił się słowem i nie dotrzymywał obietnic? Czyją rolę odgrywasz?…
W każdej chwili możemy wziąć odpowiedzialność za siebie, Kochani.
Na to nigdy nie jest za późno.
Chodzi o to, by chcieć i umieć dostrzec potrzebę wzięcia takiej odpowiedzialności.
Łatwe nie jest, ale się opłaca.
Mówię Wam: warto!
Wtedy radość jest nie po stronie 'głupiego’, a po naszej…

Z Miłością i Światłem ❤
Magda Wdowiak