DRZEWO RODOWE – GDY PRZODKOWIE DO NAS PRZEMAWIAJĄ

O znaczeniu pracy z genealogią w świetle Biologii Totalnej.

„Śmierć jest dziedziczna. Dostaje się ją po przodkach.”
– napisał Terry Pratchett w jednej ze swoich książek i w zasadzie miał rację. Można by tą myśl dodatkowo rozwinąć i dodać, że nie tylko śmierć ale także i życie. Wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza oczywiście.
Co jest zaś tym dobrodziejstwem z punktu widzenia Biologii Totalnej?
Nie żaden tam spadek, majątek czy materialne zabezpieczenie, ale przekaz informacyjny, który ma nas prowadzić przez życie, przytrzymując na łączach genealogicznego rodu. Nikt z nas nie powinien się czuć oderwany od swoich protoplastów i o to właśnie ma zadbać to pole informacyjne, z którego potem podświadomie czerpiemy życiowe wskazówki. (…)

„Każdy człowiek odbiera pewne zdarzenia w sposób subiektywny, co związane jest czy uzależnione od przeżyć swoich przodków i wydarzeń w drzewie rodowym.” /Alejandro Jodorovsky/

Dziadek był drwalem. Pracował w lesie. Pewnego dnia już z niego nie wrócił. Wielka drzazga, która odprysła ze ścinanego drzewa nieszczęśliwie trafiła w aortę jego szyi. Zmarł na miejscu w wieku 44 lat, osierocając swojego kilkuletniego syna. Syn dorastał bez ojca, założył rodzinę, spłodził córkę. Radził sobie całkiem nieźle, choć był nałogowym palaczem, co nie dziwne: palenie przejawiało jego podświadomą tęsknotę za kontaktem z ojcem. To jeden z naturalnych sposobów na wyrażanie konfliktu braku ojca w ogóle lub utrudnionej z nim relacji. Nałóg nie jest jednak dla niego problemem… do czasu, gdy dostaje diagnozę: rak płuc. Ma w tamtym momencie dokładnie 44 lata. Gdyby rozumiał swoje prawdziwe dzieje, a nie tylko uznał, że choruje od papierosów, mógłby dzisiaj żyć.

Jego choroba ujawniała lęk przed śmiercią, ale nie jego własny, tylko lęk ojca. Historię tę poznaję od jego córki, która zgłasza się do mnie w szponach uzależnienia… od papierosów, oczywiście. Aczkolwiek prawdziwym konfliktem nie jest tutaj nałóg, a nieodżałowane emocje jej przodków, które nigdy nie ujrzały światła dziennego, choć tak bardzo pragnęły być uwolnione!
Co myślał samotny drwal, wykrwawiając się w lesie po nieszczęsnym wypadku? Jaką miał szansę na wyznanie swoich uczuć, na wyrażenie emocji w tamtej chwili? Co czuł mały chłopiec, którego tata nie wrócił do domu z pracy? Czy podświadomie widział potem związek swojej choroby ze śmiercią ojca, zanim odszedł po ciężkiej chemioterapii? Gdyby obaj zdążyli świadomie przeżyć swoje emocje, moja klientka byłaby wolna od imperatywu palenia papierosów. Jej uzależnienie było nieuświadomioną formą zademonstrowania rodowej lojalności względem swoich antenatów. Nie znając tych zależności ani nie pracując z ekspresją emocji własnych oraz dziadka i ojca, nigdy nie mogłaby rzucić nałogu.

„Lojalność rodowa nieomal nakazuje nam przeżywanie pewnych zdarzeń, przez które przechodzili nasi dziadowie.” /Alejandro Jodorowsky/


Przychodzimy na świat, by wnieść nowe rozwiązania na problemy swojej rodziny
i ulżyć swym protoplastom w bólu, cierpieniu oraz w niewyrażonych dawniej emocjach. I choć wielu by pewnie o tym marzyło, nikt z nas nie rodzi się zupełnie wolny. Głęboka mądrość natury sprawia, że żyjąc, automatycznie czerpiemy z soków drzewa genealogicznego, które nas zasila, tym samym dając nam energię do życia, jednocześnie zaś poi nas nieustającym wołaniem od rodu, by zwrócić mu, co należne.

CDN…ZAPRASZAMY DO LEKTURY NAJNOWSZEGO NUMERU MAGAZYNU ESTILO!