BEZPIECZEŃSTWO TERYTORIALNE A ZDOLNOŚĆ RADYKALNEGO WYBACZANIA

Czy wybaczenie jest czymś warunkowane?
Podobnie jak nie da się do końca uwolnić emocji, kiedy sytuacja jest jeszcze niezamknięta (mówiłam o tym na żywo w swoim ostatnim wystąpieniu na facebooku – zarchiwizowany zapis LIVE można obejrzeć pod datą 2.02.2023), tak nie da się do końca wybaczyć i wpłynąć na relację, jeśli druga strona nie jest na to gotowa i postępuje niezmiennie tak samo. Oczywiście nie mam na myśli sytuacji, w której druga osoba jest fair wobec nas i wszystko w relacji układa się jak najpomyślniej! Mam na myśli wszystkie te sytuacje, gdy nasze starania nie przynoszą efektów pomimo wielkich wysiłków, które wkładamy w jej poprawę, a druga strona nie reaguje na to żadną zmianą. Wybaczenie i puszczenie napięcia z takiej relacji może okazać się nawet nie tyle bardzo trudne, co wręcz niemożliwe!
Spotykam się z takimi historiami dość często, zwłaszcza w przypadkach relacji z narcyzami, socjopatami, psychopatami czy osobami z innymi zaburzeniami osobowości, postrzegania rzeczywistości albo ciężkimi uzależnieniami. Strona współuzależniona czy ofiary w takich relacjach to często osoby, które piszą do mnie w stylu: „Jak mam mu wybaczyć, kiedy on raz przeprasza, a za chwilę robi po raz kolejny to samo?!”
BŁĘDEM JEST OCZEKIWAĆ OD SIEBIE ZDOLNOŚCI DO WIELKODUSZNEGO PRZEBACZENIA KOMUŚ, KTO NAM REALNIE ZAGRAŻA NA NASZYM TERYTORIUM. NAJPIERW NALEŻY SPRAWDZIĆ, CZY W SWOIM REWIRZE CZUJĘ SIĘ BEZPIECZNIE?
Czy czuję, że nikt nie przekracza moich najważniejszych granic?
Nie przerywa zaspakajania najważniejszych potrzeb?
Nie uwłacza?
Nie umniejsza?
Nie podcina skrzydeł?
Nie stoi na drodze do realizacji siebie i swojej misji zawodowej czy ścieżki duszy?
Dopiero potem, gdy w danej relacji stwierdzamy zarówno wszelkie bezpieczeństwo, może nawet bliskość (o bliskości napiszę innym razem), wszechobecny szacunek, wolność i swobodę w samorealizacji oraz samorozwoju, to wtedy i dopiero wtedy możemy obejrzeć się wstecz na ciemniejsze karty historii i zająć się aktywnym wybaczaniem drugiej osobie.
Ale nie wcześniej.
Inaczej wygląda to tak samo, jak gdyby się chciało uwalniać z relacji z najeźdźcą, który płonącymi pochodniami podpala nam domostwo, a my siedzimy w kwiecie lotosu i mantrujemy wymowne: „Om”, zarzucając sobie brak zdolności radykalnego wybaczania, zamiast zareagować…
Czasem trzeba krzyknąć: STOP!
Czasem trzeba uciąć macki ośmiornicy, które sięgają twojego pola…
Czasem trzeba wyrwać swoją rękę z ręki oprawcy…
Albo zupełnie odejść i w ten sposób ochronić siebie i swoją matrycę życia…
WYBACZANIEM, UWALNIANIEM STARYCH EMOCJI MOŻEMY ZAJMOWAĆ SIĘ TYLKO WTEDY, GDY COŚ JEST… STARE.
Kościół przez wieki uczył nas wybaczania, ale nie uczył nas przy tym stawiania zdrowych granic.
Podobnie robiła to szkoła i przekazy rodzinne w stylu: bądź mądrzejszy i ustąp!
MAMY NIEMALŻE W GENACH OD POKOLEŃ WDRUKOWANĄ POSTAWĘ IMPERATYWU DOBRODUSZNEGO WYBACZANIA… Z UMYSŁU!
NIKT NAS NIE UCZYŁ TEGO ROBIĆ Z SERCA.
WYMAGALI TO ROBIĆ Z GŁOWY.
Efektem tego jest dzisiejsza przeogromna nasza zdolność do zaprzeczania samym sobie i przymuszania się do robienia czegoś wbrew swojemu sercu.
Tylko czy to jest droga mądrości?
Radykalne przebaczenie może popłynąć wyłącznie z pola serca.
Wolną wolą można podjąć decyzję o takim wyborze, ale popłynąć musi z serca, by było skuteczne i nie z poziomu ego.
Żeby serce się mogło otworzyć, potrzebuje bezpieczeństwa i poczucia, że zagrożenie już minęło.
Tylko w poczuciu spokoju, serce otwiera się na mądrość i dopuszcza prawdziwe przebaczenie.
GŁOWA JEST NAM POTRZEBNA DO TEGO, BY ZABEZPIECZYĆ GRANICE TERYTORIALNE I STWORZYĆ PRZESTRZEŃ POTRZEBNĄ SERCU.
Jeśli więc czujemy, że droga do radykalnego wybaczenia jest jeszcze zamknięta i mimo wysiłków nadal nie udaje nam się przebaczyć winowajcom do końca, sprawdźmy, czy przestrzeń do takiego procesu została już przez nas zabezpieczona i czy konflikt z oprawcą wygasł do końca.
Jeśli tak – droga wolna.
Jeśli zaś jeszcze nie – co musi się stać, by tak było?..
Z Miłością i Światłem ❤️
Magda Wdowiak